Słuchajcie. Życie jest na krótkie,
żeby jeździć wolnymi samochodami.
A mimo to, od czterech lat, kiedy mam
prawo jazdy jeżdżę w zasadzie wyłącznie takimi. Wiadomo, to
kwestia bardzo względna i apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedyś
marzeniem było mieć dwulitrowy silnik w samochodzie, 130-150KM, co
to za moc. Teraz gdybym szukała samochodu dla siebie nie brałabym
słabszych silników w ogóle pod uwagę. Jednakże, nigdy nie miałam
okazji prowadzić samochodu mocniejszego niż te powiedzmy 200KM.
I wiecie co, ostatnio całkiem
sparaliżowała mnie myśl, że mogę nie mieć nigdy okazji
poprowadzić supersamochodu. Jakiegoś Ferrari czy Porsche czy
Lamborghini czy jakiegokolwiek innego. Tak naprawdę nie mam nawet
jakoś określonych preferencji. Ale powiedzcie mi, kto z nas nie
chciałby mieć okazji zasiąść za kierownicą takiego samochodu?
To marzenie chyba każdego fana motoryzacji. A jak często się ono
spełnia?
Szkoda by było nie poczuć nigdy jak
to jest, gdy przyśpieszenie w cztery sekundy do setki wgniata w
fotel. Szkoda byłoby nigdy nie poprowadzić samochodu mocniejszego
niż 200 koni. Szkoda by było nigdy nie pościgać się na torze.
Szkoda byłoby nigdy nie zasiąść w driftowozie z prawdziwego
zdarzenia mając już jakieś umiejętności. Szkoda by było, gdyby
tyle mnie ominęło.
A tak naprawdę wszystko to jest tak
totalnie odległe i nierealne, że wydaje się niemożliwe do
spełnienia. I raczej poza zasięgiem normalnego człowieka.
A może trzeba postarać się, aby
mogło być jak najbardziej realne?
0 komentarze: