Sezon zlotowy w pełni. Chcemy, aby nasze dopieszczone auto
wyglądało jak najlepiej. Nawet jeśli to zwykła seria to i tak lepiej będzie
wyglądać czysta i błyszcząca niż zakurzona, ze śladami po zaschniętej wodzie
czy kocimi śladami na masce. Dobrze jeśli jest czas, aby zadbać o swoje auto
jak należy, ale na dokładne mycie, woskowanie, nakładanie dressingów trzeba
poświęcić trochę czasu, a nie zawsze go mamy.
Zlot za godzinę – co wtedy?
10 minut na myjce bezdotykowej ze wszystkimi programami
wystarczy? Zdecydowanie nie. Auto będzie czyste (powiedzmy, myjka bezdotykowa
nigdy nie zastąpi mycia ręcznego), ale dla maniaków motoryzacyjnych to
zdecydowanie za mało. Ale wystarczy 10-15 minut spędzonych dodatkowo na
gonieniu wokół samochodu z mikrofibrą i efekt będzie zadowalający.
Czego potrzebujemy?
Ręcznik do wycierania auta z mikrofibry. W ofertach
większości firm detailingowych można znaleźć taki ręcznik. Nie polecę Wam nic
konkretnego, bo nie testowałam zbyt wielu, ale używam z Shiny Garage i sprawdza
się jak najbardziej. Jest on dość duży i chłonny, spokojnie starczy na wytarcie
całego auta.
Dobra mikrofibra. Do lakieru zawsze starajmy się kupować
dobrej jakości mikrofibry. Lepiej wydać trochę więcej, a przyjemność pracy
zdecydowanie większa, bo mniej czasu potrzebujemy na dokładne dotarcie quick
detailera czy wosku, aby nie zostawić smug. A także minimalizujemy ryzyko szkód
na lakierze.
Quick Detailer. To taki ekspresowy wosk w płynie, którym
można odświeżyć wygląd samochodu. Niektóre dają naprawdę rewelacyjne efekty i
trzymają się całkiem długo. Używałam przez pewien czas Morning Dew od Shiny
Garage i bardzo mi spasował. A ostatnio jestem zachwycona efektami Spray and
Gloss od Poorboy’s World – po jego użyciu Honda przejechała prawie tysiąc
kilometrów i była zdecydowanie czystsza niż normalnie po takiej trasie.
Dressing do plastików zewnętrznych plus aplikator.
Opcjonalnie. Można użyć quick detailera albo całkiem pominąć.
Dressing do opon. Obowiązkowo. Najlepiej taki w sprayu.
Utrzymuje się krócej niż ten wcierany w opony, ale nakłada się go zdecydowanie
szybciej. I nie ma się po nim tłustych palców jak w przypadku dressingu w żelu.
Używałam z Sonaxa i nie narzekałam. Nie ma nic gorszego niż czarne felgi i
szare opony! Oczywiście szare opony przy każdym kolorze felg wyglądają źle, ale
to taki skrajny przykład.
Zaczynamy!
Myjemy dokładnie auto na myjce bezdotykowej. Wystarczą dwa
programy – mycie mikroproszkiem i nabłyszczanie (spłukiwanie) wodą
zdemineralizowaną, ale trzeba się przyłożyć i wykonać wszystko dokładnie. Jeśli
jest opcja użycia piany aktywnej warto skorzystać, trzeba tylko pamiętać, aby
nałożyć ją dokładnie na całe auto i pozostawić na kilka minut. Potem odjeżdżamy
na parking obok, aby nie zajmować stanowiska na myjce i do dzieła.
Wycieramy auto ręcznikiem do sucha. Pryskamy quick detailerm
element po elemencie, rozcieramy fibrą tak, żeby nie było smug. Niektóre quick
detailery możemy używać już na mokrym aucie, więc zaoszczędzamy trochę czasu i
pracy. Możemy tego użyć także do felg, ale wtedy zadbajmy o osobną fibrę.
Czernimy opony sprayem. Opcjonalnie nakładamy na plastiki zewnętrzne dressing i
gotowe. Można jechać na zlot.
Nasz rekord to niecałe 10 minut w dwie osoby, razem z
myciem.
Ważne! Nie dociskamy ręcznika do karoserii. Wystarczy go
lekko przesuwać po lakierze. Należy bardzo zwracać uwagę czy na samochodzie lub
w ręczniku nie zaplątały się jakieś drobne luźne śmieci, aby nie przeciągnąć
ich po lakierze (będą rysy!).
Zdecydowanie nie polecam tej metody samochodom wypolerowanym
na lustro. Żadna myjka bezdotykowa nie umyje auta tak dokładnie jak mycie
ręczne. A brud na lakierze, nawet ten mało widoczny, przeciągnięty po lakierze
będzie powodował mikrorysy.
To gdzie widzimy się na zlocie?
0 komentarze: