W tym roku postanowiliśmy spędzić czas na Hercules Tour tak
jak się należy, przyjechać na dłużej niż jeden dzień, rozłożyć się z grillem i
chillować się w otoczeniu ładnych samochodów. Prawie się udało, bo mieliśmy
przyjechać w sobotę po południu, ale ze względu na pracę udało nam się dotrzeć
dopiero wieczorem.
Wieczorem zresztą impreza trwała w najlepsze, wzdłuż drogi
rozstawiły się tłumy ludzi a kierowcy popisywali się swoimi umiejętnościami.
Ogólnie, chaos i anarchia dla osoby z zewnątrz, samochodów tyle że nie da się
przejechać, pijani ludzi wychodzący spomiędzy samochodów. Mieliśmy tam pojechać
po zakwaterowaniu, ale byliśmy już zbyt zmęczeni.
Rano po zaopatrzeniu się w prowiant niezbędny na grilla oraz
odpicowaniu auta na myjni bezdotykowej udaliśmy się na miejsce. Drogi w tamtych
okolicach wzdłuż skał wapiennych są niezwykle malownicze, przejażdżka wzdłuż
nich to sama przyjemność. Rozstawiliśmy się na głównym parkingu przy zajeździe
Wernyhora, aby być w centrum wszystkiego.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to stoisko z kosmetykami
samochodowymi :D Niestety nie byłam akurat na kupnie niczego, co mieli w
ofercie. Pooglądaliśmy samochody na parkingu, na kilku można było zawiesić oko
na dłużej.
Szczególnie urzekł na lakier na Audi, na żywo w słońcu wygląda nieziemsko.
A także przód w e30, szkoda tylko że touring.
A ta ręka na żywo wyglądała bardzo realistycznie.
Wybraliśmy się potem na krótki spacer w stronę Maczugi
Herculesa. W Pieskowej Skale tego dnia był niekończący się korek. Po powrocie
przyszedł czas na rozpalenie grilla i beztroskie nic nie robienie.
W między czasie wszyscy na drodze zaczęli konkretnie upalać
opony i przez następne kilka godzin dym unosił się bezustannie. Ktoś postronny
mógłby pomyśleć, że to pożar.
Po grillowaniu zebraliśmy manatki i po krótkiej przejażdżce tam i z powrotem tą piękną trasą udaliśmy się do domu. W drodze powrotnej chcieliśmy jeszcze zahaczyć o Moto Show Andrychów, ale już było zbyt późno. Niefortunnie też wybrałam drogę powrotną z Zatora na Andrychów przez Wieprz. Była tak wyboista, że w połowie myślałam, że się zatrzymam i dalej nie pojadę. Wybór trasy przejazdu, tak aby nie haratać cały czas podłużnicami o asfalt okazał się nie lada wyzwaniem. Ale przynajmniej już wiem, że więcej tamtędy nie pojadę ;) Swoją drogą przydała by się specjalna aplikacja dla samochodów na glebie pokazująca progi zwalniające i dziurawe drogi, nie sądzicie?
0 komentarze: