Latające drzwi oraz zderzaki, czyli Drift Masters Płock

By | 09:21 Leave a Comment
Po bardzo długiej przerwie, udało nam się wreszcie wybrać na nasze pierwsze w tym sezonie zawody driftingowe, czyli Drift Masters w Płocku. Ponad 300km w jedną stronę, ale wiedzieliśmy, że będzie warto, bo na stadionie Wisły Płock można obejrzeć dobre show. Specjalnie na tą okazję wylany asfalt, znakomita widoczność. Baliśmy się, że pogoda nie dopisze, zapowiadano opady deszczu prawie od rana, ale nie było tak źle. Na hymnie wyszło nawet na chwile słońce. Jednak przy TOP8 zaczęło już kropić, a na TOP4 i finał rozpadało się całkowicie, wyganiając większość kibiców z trybun, w tym także nas.

Ta runda była wyjątkowo pechowa dla kilku zawodników. Paweł Trela jeszcze na kwalifikacjach rozwalił auto, bo poszedł mu pasek wspomagania. Ivo Cirulis także wylądował na betonowych separatorach po tym Krzysztof Romanowski zepchnął go z toru uszkadzając przy tym też swój samochód. Pierwszy raz widziałam odpadające drzwi w driftowozie i to dwukrotnie. Ilości trzymających się na jednym zaczepie (tudzież trytyce ;)) zderzaków nie zliczę, bo mam wrażenie, że w co drugim przejeździe ktoś prawie gubił zderzak. Dziwi mnie także dlaczego niektórzy zawodnicy startowali w ogóle bez zderzaka, do tej pory zawsze auta musiały być kompletne.


Pojawiło się także jak zawsze sporo narzekań kibiców na niesprawiedliwe ocenianie zawodników Bud Matu, czyli teamu organizatora całej serii. Ponoć sędziowie nie dostrzegają ich błędów i oceniają przejazdy bardziej na ich korzyść. Wynika to po części z niedoinformowania, bo nie wszystkie sporne wyniki są komentowane dla publiczności przez sędziów. A my jako kibice też nie znamy wszystkich wyznaczników idealnej linii przejazdu, jak na przykład zakaz dohamowywania w niektórych zakrętach. Jeden z takich przypadków skomentowało Drift Masters na swoim fanpage’u.
                                                                                      
Największe rozczarowanie zawodów przeżyłam przy pojedynku Jamesa Deana z Adamem Zalewskim. Gorąco kibicowałam temu drugiemu przejścia do TOP4, ale pomimo dogrywki nie udało się. Doceniam Deana, jest naprawdę świetnym kierowcą, ale już trochę nudzi mi się on na podium i zdecydowanie bardziej kibicuję wszystkim Polakom. Dlatego ogromnym zaskoczeniem było dla mnie zajęcie przez niego czwartego miejsca, żałuję, że nie miałam okazji tego obejrzeć i czekam cały czas, aż wrzucą na YouTube’a całość zawodów, aby to obejrzeć.


A zdecydowanie pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie Jaś Borawski, 12-latek, który już w poprzednim roku pojawiał się na zawodach Drift Masters, ale dopiero w tym roku zdobył licencję. Byłam trochę sceptycznie do niego nastawiona, choć wiem, że młodzi zawodnicy też dają radę. Ale po tym jak zobaczyłam jak poradził sobie z tym trudnym, technicznym i bardzo wąskim torem byłam pod wrażeniem. Zwłaszcza, że jechał w parze z Jamesem Deanem. Zdecydowanie rośnie nam nowy talent, ciekawa jestem jak rozwinie się jego kariera.

A odbiegając od tematu zawodów, jeszcze rok temu byłam przekonana, że polskie drogi są w stosunkowo dobrym stanie. Jednak odkąd jeżdżę na gwincie zdążyłam zdecydowanie zmienić zdanie. Totalnym koszmarem była nasza droga powrotna z Płocka. Drogę dwupasową E75 wpisaliśmy już na naszą czarną listę dróg, które należy omijać szerokim łukiem. Powrót do domu, wieczorem tą drogą okazał się nie lada wyznaniem. Jest ona tak rozwalona że prawy pas nie nadaje się w ogóle do niczego. Dziury, łaty, koleiny, wszystko to sprawia, że autem rzuca na prawo i lewo po całej drodze. Lewy pas był trochę lepszy, ale też bez rewelacji. Miał być bezstresowy powrót, a była szkoła przetrwania. Jednak najgorsze jest to, że to najdogodniejsza trasa, żeby przejechać na północ Polski od nas. Jakby ktoś miał obczajoną trasę jak można ominąć tą drogę jadąc z Katowic w stronę Łodzi to piszcie koniecznie! Przyda się nie raz.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: