Cztery lata temu na moim pierwszym Moto Show w Krakowie
wpadłam w świat tuningu po uszy.
Zachłysnęłam się tym światem i oczarował mnie na dobre. Tutaj zobaczyłam
pierwsze konkretne projekty tuningowe i to na dodatek zgromadzone w jednym
miejscu. Każde auto było nowe, zachwycające, zadziwiające. Choć w tłumie
wypatrywałam przede wszystkim beemek, bo była to wtedy jedyna marka samochodu,
którą potrafiłam rozpoznać. Nie wiedziałam nawet za bardzo jak patrzeć na te
auta, więc zachwycały mnie głównie nietypowe kolory lakierów, zwłaszcza matowe,
które były dla mnie totalną nowością. Jednak spodobało mi się to i już wtedy
wiedziałam, że będę chciała więcej. Więcej oglądać, więcej dowiedzieć się o
samochodach. A także stworzyć kiedyś swój projekt.
Wtedy też po raz pierwszy oglądałam drift na żywo. I
przepadłam totalnie. Byłam strasznie zauroczona i podekscytowana. A im więcej
ryku, dymu i pisku opon tym bardziej się cieszyłam. Ale to jeszcze nic. Tamtego
roku pokaz miał także Bartek Ostałowski, drifter bez rąk, który poziomem wcale
nie odbiega od innych zawodników. Jeśli nie znacie, obczajcie koniecznie! Po
jego przejazdach z gardłem ściśniętym ze wzruszenia zbierałam szczękę z
podłogi. To było tak niesamowite, że nie mogłam się pozbierać po tym. To jedna
z tych chwil, które pamięta się do końca życia, która uświadamia Ci, że możesz
wszystko, jeśli tylko chcesz. Do dziś pamiętam to uczucie i chyba nigdy nie
zapomnę. Przypominam sobie czasem o tym, kiedy potrzebuję motywacyjnego kopa w
dupę, żeby zabrać się do działania.
Tamto Moto Show zmieniło mój pogląd na motoryzację, a po
części też pogląd na życie. Samochody coraz bardziej wkraczały w moją
codzienność, aż do momentu gdy opanowały ją prawie całkowicie i mogłabym o
niczym innym nie rozmawiać. Mam oczywiście inne zainteresowania, ale to wokół
samochodów kręci się cały mój dzień, moje plany, marzenia i praca. Przepadłam i
już nie ma dla mnie ratunku :D
Każdego roku powracałam na Moto Show, aby pooglądać dobre
projekty, poszukać inspiracji i obejrzeć pokaz driftu. I każdego roku wracałam
zachwycona oraz naładowana pozytywną energią. Aż do obecnego, kiedy po
kilkunastu rundach dookoła hali stwierdziłam, że nie ma nic, co by naprawdę
urywało dupę (poza Audi R8, ale to już inna liga trochę), a wiele projektów
poza dobrą felgą i glebą niewiele różniło się od serii. Niektóre miały obdarte
fotele, inne niewypolerowany lakier. A pokaz driftu był jedynie okazją, żeby
poćwiczyć robienie zdjęć, bo oglądanie driftów jak nie mogę dokładnie
przeanalizować sobie linii przejazdu i rywalizacji między zawodnikami już mnie
aż tak nie jara. Lubię doszukiwać się niuansów takich jak kąt wychylenia,
odległość od zony, synchroniczności przekładek, wtedy mnie to cieszy i potrafię
godzinami oglądać skoncentrowana każdy przejazd.
Z jednej strony to trochę przykre, że impreza z której
wyrosłam w tym roku okazała się dla mnie rozczarowaniem. Zastanawia mnie w
jakim stopniu to impreza obniżyła poziom, a w jakim stopniu zwiększyły się moje
wymagania. Myślę, że przede wszystkim to drugie. Stałam się trochę bardziej
świadoma, ciut więcej wiem o samochodach i samym tuningu, choć dalej uważam, że
wiem za mało. Ale cały czas nad tym pracuję i staram się rozwijać :D I wszystko
idzie w dobrym kierunku. Bo tak to już jest, że ciągle chce się więcej. Ale liczę,
że w tym roku uda mi się jeszcze pooglądać trochę dobrych projektów.
Na tym pierwszym Moto Show zamarzyło mi się, żeby kiedyś
wystawić się tutaj ze swoim samochodem. Chociaż wydawało mi się to całkowicie
nierealne i abstrakcyjne. Marzenie z kategorii niemożliwe do spełnienia.
A cztery lata później jestem w miejscu, z którego można
zacząć myśleć o tym na poważnie. Nie wierzę, serio, nie wierzę. Jeśli to sen, nie budźcie mnie ;)
0 komentarze: