Moja osobista historia Moto Show Kraków

By | 11:50 Leave a Comment
Cztery lata temu na moim pierwszym Moto Show w Krakowie wpadłam w świat tuningu po uszy.  Zachłysnęłam się tym światem i oczarował mnie na dobre. Tutaj zobaczyłam pierwsze konkretne projekty tuningowe i to na dodatek zgromadzone w jednym miejscu. Każde auto było nowe, zachwycające, zadziwiające. Choć w tłumie wypatrywałam przede wszystkim beemek, bo była to wtedy jedyna marka samochodu, którą potrafiłam rozpoznać. Nie wiedziałam nawet za bardzo jak patrzeć na te auta, więc zachwycały mnie głównie nietypowe kolory lakierów, zwłaszcza matowe, które były dla mnie totalną nowością. Jednak spodobało mi się to i już wtedy wiedziałam, że będę chciała więcej. Więcej oglądać, więcej dowiedzieć się o samochodach. A także stworzyć kiedyś swój projekt.

Wtedy też po raz pierwszy oglądałam drift na żywo. I przepadłam totalnie. Byłam strasznie zauroczona i podekscytowana. A im więcej ryku, dymu i pisku opon tym bardziej się cieszyłam. Ale to jeszcze nic. Tamtego roku pokaz miał także Bartek Ostałowski, drifter bez rąk, który poziomem wcale nie odbiega od innych zawodników. Jeśli nie znacie, obczajcie koniecznie! Po jego przejazdach z gardłem ściśniętym ze wzruszenia zbierałam szczękę z podłogi. To było tak niesamowite, że nie mogłam się pozbierać po tym. To jedna z tych chwil, które pamięta się do końca życia, która uświadamia Ci, że możesz wszystko, jeśli tylko chcesz. Do dziś pamiętam to uczucie i chyba nigdy nie zapomnę. Przypominam sobie czasem o tym, kiedy potrzebuję motywacyjnego kopa w dupę, żeby zabrać się do działania.


 Tamto Moto Show zmieniło mój pogląd na motoryzację, a po części też pogląd na życie. Samochody coraz bardziej wkraczały w moją codzienność, aż do momentu gdy opanowały ją prawie całkowicie i mogłabym o niczym innym nie rozmawiać. Mam oczywiście inne zainteresowania, ale to wokół samochodów kręci się cały mój dzień, moje plany, marzenia i praca. Przepadłam i już nie ma dla mnie ratunku :D

Każdego roku powracałam na Moto Show, aby pooglądać dobre projekty, poszukać inspiracji i obejrzeć pokaz driftu. I każdego roku wracałam zachwycona oraz naładowana pozytywną energią. Aż do obecnego, kiedy po kilkunastu rundach dookoła hali stwierdziłam, że nie ma nic, co by naprawdę urywało dupę (poza Audi R8, ale to już inna liga trochę), a wiele projektów poza dobrą felgą i glebą niewiele różniło się od serii. Niektóre miały obdarte fotele, inne niewypolerowany lakier. A pokaz driftu był jedynie okazją, żeby poćwiczyć robienie zdjęć, bo oglądanie driftów jak nie mogę dokładnie przeanalizować sobie linii przejazdu i rywalizacji między zawodnikami już mnie aż tak nie jara. Lubię doszukiwać się niuansów takich jak kąt wychylenia, odległość od zony, synchroniczności przekładek, wtedy mnie to cieszy i potrafię godzinami oglądać skoncentrowana każdy przejazd.


Z jednej strony to trochę przykre, że impreza z której wyrosłam w tym roku okazała się dla mnie rozczarowaniem. Zastanawia mnie w jakim stopniu to impreza obniżyła poziom, a w jakim stopniu zwiększyły się moje wymagania. Myślę, że przede wszystkim to drugie. Stałam się trochę bardziej świadoma, ciut więcej wiem o samochodach i samym tuningu, choć dalej uważam, że wiem za mało. Ale cały czas nad tym pracuję i staram się rozwijać :D I wszystko idzie w dobrym kierunku. Bo tak to już jest, że ciągle chce się więcej. Ale liczę, że w tym roku uda mi się jeszcze pooglądać trochę dobrych projektów.

Na tym pierwszym Moto Show zamarzyło mi się, żeby kiedyś wystawić się tutaj ze swoim samochodem. Chociaż wydawało mi się to całkowicie nierealne i abstrakcyjne. Marzenie z kategorii niemożliwe do spełnienia.

A cztery lata później jestem w miejscu, z którego można zacząć myśleć o tym na poważnie. Nie wierzę, serio, nie wierzę. Jeśli to sen, nie budźcie mnie ;)
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: