Zacznijmy od tego, że tytuł jest trochę przewrotny, bo
nienawidzę określenia „kobieca” motoryzacja. I wszelkich pochodnych typu
motoryzacja kobiecym okiem, motoryzacja od kobiecej strony i inne. Zresztą odnosi
się to do każdej dziedziny. Jak słyszę o czymś takim jak kursy programowania
dla kobiet to mnie krew zalewa. Nie lubię takiej kategoryzacji.
Jednak muszę się do czego przyznać. Mam jedną cechę, która
jest typowo kobieca, a znacznie utrudnia funkcjonowanie na co dzień.
Niezdecydowanie. Objawia się w praktycznie każdej dziedzinie mojego życia. Od
zakupów w sklepie – potrafię pięć minut chodzić wzdłuż półki wybierając wodę
mineralną, poprzez wybór filmu do oglądania, co kończyło się zazwyczaj nie obejrzeniem
niczego (tu z pomocą na szczęście przyszły mi seriale!), kończąc na wyborze
tego czym mam jeździć..
Przez cały ubiegły rok wymyśliłam niezliczoną ilość różnych
opcji samochodu jakim chcę jeździć. Aktualnie mam Hondę Civic V 1.3 z idealnie
zachowaną budą. No, ale jak to 1.3 na gaźniku, brakuje mocy. Już nawet nie
chodzi o jakieś szarżowanie po drogach, ale o zwykłe przemieszczanie się na co
dzień. W zeszłym roku najbardziej w kość mi dały ciągnące się dziesiątkami
kilometrów wzniesienia na Węgrzech i w Chorwacji. Naprawdę szlag człowieka
trafia gdy jedzie autostradą i wlecze się prawym pasem 90km/h przez wiele
kilometrów bo szybciej się nie da. A jak już się uda rozpędzić, to znów jest
większe wzniesienie i trzeba się męczyć, żeby jakoś się na nie wturlać.
Ale wracając do tematu, problem pojawia się gdy trzeba się
zdecydować czy sprzedać Hondę i kupić coś innego czy włożyć do niej lepszy
silnik. Jeśli sprzedać – co kupić. Jeśli swap – jaki silnik. Pomysłów jest co
nie miara, ale utrzymać się dłużej przy jednym z nich – niewykonalne. Przez
cały rok krążyły mi po głowie myśli o zakupie Del Solki, Mazdy MX-5 i BMW E36.
I co chwilę zmieniałam zdanie na temat tego, które auto będzie tym odpowiednim.
W międzyczasie stwierdzałam, że mój Civic jest bardzo dobrą bazą i może warto
byłoby zmienić w tym silnik. Myślałam o 2.0 z Accorda, a potem doszłam jeszcze
do wniosku, że może trochę pomodzone 1.6 nie byłoby złą opcją. Nie potrzebuję
bardzo dużo mocy, 140-150 KM
spokojnie by mi starczyły do takiego auta.
Tylko druga sprawą jest też to, że na wiosnę będzie już dwa
lata odkąd jeżdżę Civicem i już trochę mi się to auto nudzi. Przede wszystkim
jest strasznie niefunkcjonalne. Ubolewam nad brakiem schowków i kieszeni w
drzwiach. Schowek jest jeden (teraz na dodatek zepsuty i nie da się go
otworzyć). W desce przestrzeni jest tyle, aby zmieścić telefon i paczkę fajek.
Nie ma w ogóle miejsca w tunelu na jakieś drobne rzeczy, nie ma miejsca na
kubki. To drobiazgi, da się przyzwyczaić, ale na dłuższych trasach takie
udogodnienia się przydają. A jakby nie patrzeć w sezonie dość często jeździmy
tym autem gdzieś dalej.
To jest mój pierwszy samochód i ciężko jest mi się z nim
rozstawać, ale z drugiej strony bardzo chętnie pojeździłabym czymś innym.
Szczególnie chciałabym opanować tylny napęd, bo nie miałam zbyt wielu okazji
jeździć takim autem, dlatego najbardziej skłaniam się ku BMW. I wychodzę też z
założenia, że życie jest za krótkie żeby jeździć zbyt długo jednym samochodem.
Tylko że marzy mi się V-TEC. Ale to może przy kolejnym
samochodzie... Czas pokaże.
Pocieszcie mnie i powiedźcie, czy też macie taki problem
przy zmianie samochodu? Czy to tylko ja jestem niezdecydowana jak baba? :D
0 komentarze: